sobota, 20 lipca 2019


"Randka z homo sapiens"
Penny Reid


OPIS:


Randka z homo sapiens – to pierwszy tom z serii Kółko Singielek Miejskich

Są trzy rzeczy, które musicie wiedzieć o Janie Morris:
1. Nie jest w stanie prowadzić normalnej konwersacji bez zasypywania rozmówcy NNF (nadmiarem nieistotnych faktów), szczególnie, kiedy jest zestresowana;
2. Nic nie stresuje jej bardziej niż obecność Quinna Sullivana (znanego również jako Pan Ciacho);
3. Nie jest fanką szydełkowania.
Po tym, jak jednego dnia traci chłopaka, mieszkanie i pracę, Janie Morris tylko czeka na kolejną katastrofę, jaką szykuje dla niej los. Jakby tego było mało, świadkiem jej totalnego upokorzenia jest boski Quinn Sullivan, zwany przez nią Pan Ciacho, który co i rusz pojawia się na jej drodze, jak para drogich szpilek – równie pożądanych, co nieosiągalnych.
Życie szykuje dla Janie kolejną niespodziankę, kiedy Quinn, obiekt jej niewinnych, choć nieco obsesyjnych westchnień, składa jej propozycję nie do odrzucenia.

Cykl: Kółko singielek miejskich (tom 1)
Ilosc stron: 350
Wydawnictwo: Poradnia K




Moja opinia:

   Hmm, od czego by tu zaczać. Ksiażka jest tak szalona i tak zabawna, że salwy śmiechu gwarantowane. Słowotok w stanach stresowych głównej bohaterki jest genialny (nie radzę jeść ani pić podczas czytania). Lektura jest tak pokręcona jak spreżyny w materacu.
    Janie Morris przez piec lat wiodła szczesliwe zycie u boku Jona. Fakt, że był bogatszy od niej troszkę ja martwił (dlaczego o tym wspominam?). Było idealnie. No własnie było.... Było do czasu gdy pewnego ranka znajduje w jego spodniach opakowanie po zużytej prezerwatywie. Wniosek? Zdrada. Trach. Koniec zwiazku. Tylko nie przeczuwała, że to tylko poczatek zmian.

Co ją tego dnia spotyka?
1) zdrada - zostaje singielką
2) zostaje zwolniona
3) łamie obcas (zamienia na klapki)
4) oblewa sie kawą
5) zostaje wyprowadzona z budynku Fairbanks przez Pana Ciacho.

Pech wysypał cały worek nieszczesc na niczemu niewinną Janie.
Gorzej byc nie może? Oj, moze. Zdecydowanie!

Pan Ciacho. Moze wyjaśnie Wam skad ta nazwa. Odpowiedni wzrost, apetyczna sylwetka, ta twarz, te oczy, ta szczeka i ten głos a zachowanie? - ciasteczko do schrupania. Ciacho. Pan Ciacho. Kim on tak naprawde jest? Pan Ciacho nazywa się Quinn Sullivan. Ochroniarz? Troooszkę inna jest ta prawda.
No ok, powrócmy do głównej bohaterki. Janie po zerwaniu z Jonem zamieszkuje u Elizabeth. Dlaczego o niej wspominam? Otóż one obie plus Sandra, Ashley, Fiona, Marie i Kat tworzą Kółko Singielek Miejskich. Co sie robi na spotkaniach takich kółek? Oprócz dziergania? A co robią kobiety gdy sie spotykają? No własnie - obgadują. O przepraszam, omawiaja sytuacje, doradzaja sobie, wylewaja żale... Wiadoma sprawa.
    Elizabeth zabiera Janie do klubu Oustrageous. Tylko jak sie ubrać? No własnie. Nie tak łatwo jak by sie mogło wydawać. No bo zastanówmy sie, jakie ubrania w swojej szafie moze mieć ksiegowa?

"(...) moje ubrania nadawałyby sie na radiologię, a buty na ginekologię, co ze szpitalnego na nasze oznaczało mniej wiecej tyle, że ubierałam sie jak bibliotekarka, z tendencją do kupowania butów do bzykania."


Jak sie kończy ten wypad?


"Teraz, leżac twarzą w dół na cudzym łóżku, z takim kapciem w buzi, jakbym przedtem zjadła cos, co podaje sie na Świeto Dziękczynienia, wiedziałam na pewno, że po pierwsze, nie jestem w mieszkaniu Elizabeth. Po drugie: mam na sobie tylko bieliznę i pończochy."


   Szykuja się ogromne zmiany w życiu głównej bohaterki. No i nie widzi oczywistego. Choc ma podane wszystko jak na tacy nie umie przyjać do wiadomości (a moze nie chce), że....
Resztę sobie doczytajcie....

Życie Janie zmienia sie. Oj, zmienia. Czy jest gotowa na te zmiany? Na przygodę swojego życia? Na pojawienie sie w nim telefonu komórkowego? STOP! Jaki telefon komórkowy? Ano taki. Czy wyobrazacie sobie, że mozecie funkcjonować bez komórek? Czy Wasz umysł pomiesci i czy zapamietacie wszystkie numery do wszystkich kontaktów zapisanym w komórce?
   Gafa goni gafę. Janie potrafi wyliczyć wszystko, dosłownie. Jej słowotok i wrzucanie naukowych zagadnień i tematów prawiena każdym kroku jest bardzo zaskakujace i niesamowicie zabawne. Styl pisania jest prosty - moze własnie o to chodzi. Aby skupić czytelnika na dowcipie? Skupić na wpadkach głównej bohaterki? Dla mnie jest dużym plusem to, że  właśnie Janie jest taka jaka jest. Nie jest sztywna. Jest zabawna. Ze swoim umysłem, swoja madroscia nie jest zamknieta w swiecie liczb. Bo chyba tak sobie wyobrazamy ksiegową, prawda? Ubiór pensjonarki, wielkie nudne okulary, ciasny kok i buty na płaskim obsacie. Zachowanie oziebłe jak sztywniak w kostnicy. Tutaj autorka mocno Was zaskoczy. Janie łamie stereotyp. Na kazdym kroku. I robi to w wielkim stylu.
  Jesli macie ochotę na dawke dowcipu, dawkę niekontrolowanego smiechu to polecam Wam tę ksiazkę. Podczas czytania usmiech nie bedzie Wam schodził z twarzy i dostaniecie potężny zastrzyk radosci i wesołosci na cały dzień a nawet i dłuzej.


       



Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz